Polskim biopaliwom grozi legislacyjny paraliż
2010-08-30
Przedstawiciele organizacji branżowych i firm z sektora paliwowego ostrzegają - polski rynek biopaliw zmierza w kierunku przepaści. Tymczasem Ministerstwo Gospodarki trwa przy swoich pomysłach, które w opinii ekspertów kolidują z unijnymi dyrektywami i grożą sparaliżowaniem tego sektora rynku. Na finiszu są prace nad poważnymi zmianami w regulacjach prawnych, od których zależy przyszłość sektora.
W pierwszej połowie sierpnia Ministerstwo Gospodarki przeprowadziło proces konsultacyjny w sprawie nowelizacji ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych. Zdaniem organizacji branżowych projekt założeń do nowelizowanej ustawy znacząco odbiegał od podobnych przepisów unijnych i nie podążał za zmianami, jakie mają miejsce na europejskim i światowym rynku biopaliw. Stąd ogromna ilość uwag i wniosków o zmiany w proponowanych zapisach. Niestety, zdecydowana większość z nich została przez resort odrzucona. W efekcie pod obrady rządu trafi projekt w stanie niewiele zmienionym w stosunku do pierwotnych założeń.
- Wszelkie nasze argumenty są przez Ministerstwo Gospodarki oddalane. W wielu przypadkach resort nie przychyla się do propozycji popieranych nie tylko przez nas, ale i inne organizacje branżowe - mówi nam Leszek Wieciech, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego. Sztandarowym przykładem jest kwestia biopaliw powstających na bazie procesów współuwodornienia, które popierane są nie tylko przez spółki z sektora paliwowego, ale także branżę motoryzacyjną.
Dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji, że ministerstwo nie chce wycofać się z pomysłu wprowadzenia trzyletniego okresu kontraktacji biokomponentów do produkcji paliw, choć po namyśle zwróciły się o to środowiska rolnicze, które z tym pomysłem wystąpiły, a które uznały, że zmiana ta niekorzystnie wpłynie na ich pozycję negocjacyjną w stosunku do odbiorców biokomponentów.
- Niestety takich przykładów jest więcej. Ministerstwo trzyma się swojej wersji, choć nawet niezależni eksperci wskazują, że dyrektywy unijne zmierzają w zupełnie innym kierunku. W efekcie grozi nam, że Komisja Europejska nie zaakceptuje naszego projektu i cały proces legislacyjny trzeba będzie przechodzić od początku - przestrzega nasz rozmówca.
Tak jest w przypadku zapisów mówiących o wprowadzeniu do obrotu paliwa B7 i E10. Polski projekt przewiduje potraktowanie sprawy rozszerzająco i objęcie zapisami także paliwa B10, które co prawda w unijnych przepisach figuruje, ale w przypadku którego nie ma póki co żadnych norm jakościowych. - Jego zamieszczenie w projekcie sprawia, że Komisja Europejska będzie musiała przeprowadzić długotrwałą procedurę weryfikacyjną, która znacząco opóźni moment wejścia w życie nowelizacji. Ta z kolei potrzebna jest jak najszybciej, bowiem bez B7 koncerny w przyszłym roku nie będą w stanie zrealizować wymogu NCW - zauważa Leszek Wieciech. I dodaje: - Gdyby prace nad projektem rozpoczęły się znacznie wcześniej, byłby na to czas. W tej chwili liczy się już niemal każdy tydzień bowiem kary jakie grożą firmom za niezrealizowanie NCW są ogromne.
Jedynym pozytywem wydaje się wstrzymanie się przez Ministerstwo z zatwierdzeniem nowego rozporządzenia określającego progi NCW na lata 2011-2016. - Apelowaliśmy do Ministerstwa o wstrzymanie prac nad tym projektem, do którego również mamy zastrzeżenia i skupienie się póki co nad kwestią nowelizacji ustawy. Wydaje się, że przynajmniej ten cel udało nam się osiągnąć - mówi dyrektor generalny POPiHN.