Koniec polskiego snu o gazie z łupków?
2015-05-05

PGNiG poinformował o rozwiązaniu umowy współpracy przy poszukiwaniu gazu z łupków z koncernem Chevron Polska Energy Resources. Umowa przetrwała tylko 13 miesięcy. To kolejny cios w nasze plany stania się gazowa potęgą, przynajmniej na skalę Europy.
Przedmiotem współpracy stron była wspólna ocena zasobów gazu z łupków na 4 koncesjach poszukiwawczych w południowo-wschodniej Polsce: Zwierzyniec i Grabowiec (należących do Chevron), oraz Tomaszów Lubelski i Wiszniów-Tarnoszyn (należących do PGNiG).
W ramach współpracy wykonano odwiert Majdan Sopocki oraz prace sejsmiczne. Rozwiązanie umowy jest wynikiem wykonania prac przewidzianych w umowie oraz decyzji Chevron o wycofaniu z Polski.
Jak należy odczytać rozwiązanie umowy? Tak naprawdę, to tylko kolejny etap wychodzenia z naszego kraju amerykańskiego giganta.
Już w styczniu polski oddział tej drugiej co do wielkości firmy paliwowej w USA postanowił zakończyć poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce, gdyż "kraj nie jest konkurencyjny w porównaniu do innych państw, w których działa firma" - napisano w komunikacie Chevronu.
Problem w tym, że decyzja Chevronu ma dużo większe znaczenie. Skoro wychodzi taki gigant jak Chevron, który ma i zasoby i technologię, to na co mogą liczyć mniejsi gracze?
W ostatnich latach polskie Ministerstwo Środowiska wydało ponad 100 koncesji na poszukiwanie gazu niekonwencjonalnego w Polsce, m.in. dla firm: Chevron, PGNiG, Lotos i Orlen Upstream. Z Polski wycofał się m.in. Exxon, Total i Marathon, zostali krajowi gracze.
Wydaje się, że na klęskę polskich łupków złożyły się dwa czynniki. Pierwszym był brak sukcesów w wierceniach. Ilości gazu uzyskiwane z niekonwencjonalnych złóż okazały się znacząco mniejsze od oczekiwań. Przede wszystkim nie gwarantowały także sukcesu ekonomicznego.
W części spowodowane to jest odmienną budową geologiczną polskich złóż gazonośnych. Największa różnica dotyczy głębokości (znacznie większych niż w USA), na których gaz się znajduje. Oznaczało to potrzebę opracowania nowych technologii, a na to zabrakło pieniędzy.
Być może środki znalazłyby się, gdyby nie zmiany na rynku. Ubiegłoroczna przecena na rynku ropy spowodowała, że cena baryłki paliwa spadła poniżej 50 dolarów (z ponad stu). Przełożyło się to także na ceny gazu. Ten zaczął szybko tanieć. Większość firm naftowych na nowo zaczęła analizować swoje prace poszukiwawcze. Wiele z nich zostało zamrożonych, czy wręcz skreślonych. Taki los spotkał także wiele prac związanych z gazem łupkowym i to nie tylko w Polsce. Jakby tego było mało należy pamiętać, że kraj nasz, choć stabilny politycznie i gospodarczo, pod względem ryzyka inwestycyjnego - przez braki sukcesów w poszukiwaniach - plasował się na jednych z pierwszych pozycji do wykreślenia. Krok Chevrona tylko dobitnie to potwierdził.
Co dalej? Wydaje się, że tempo prac jeszcze zmaleje, możliwe są także - według informacji z rynku - kolejne wyjścia firm. Polskie łupki, jeśli już nie umarły, to niestety dogorywają.