Wyszukaj:
Ogłoszeń: 17222
Firm w katalogu: 3554

Reklama

Kontakt

Pomoc

Zaloguj
 
STRONA GŁÓWNA TWOJE KONTO DODAJ OFERTĘ GIEŁDA SUROWCÓW REKLAMA
Budowlane (973)
Drewno (29)
Krawieckie (54)
Metale (9617)
Opakowania (1634)
Paliwa (40)
Poligrafia (44)
Spożywcze (154)
Tworzywa sztuczne (4677)
(55810)
Ładowanie kursów walut
--------- »
--------- »
--------- »
--------- »
Przeliczaj ceny na:
NOTOWANIA
WIADOMOŚCI
TARGI
NOWINKI TECHNICZNE
ZDJĘCIA
WIDEO Z OGŁOSZEŃ
O NAS
REGULAMIN
REKLAMA
KONTAKT
DOWCIPY
FILMIKI
surowce24.com.pl / Rozrywka / Dowcipy

W katalogu jest 93 dowcipów.


Z pamiętnika...12 sierpnia.

Przeprowadziliśmy się do naszego nowego domu, Boże,jak tu pięknie!Drzewa wokół wyglądają tak majestatycznie. Wprost nie mogę się doczekać, kiedy pokryją się śniegiem......

14 października.

Beskidy są najpiękniejszym miejscem na ziemi! Wszystkie liście zmieniły kolory -
tonacje pomarańczowe i czerwone. Pojechałem na przejażdżkę po okolicy i zobaczyłem kilka jeleni. Jakie wspaniale ! Jestem pewien, że to najpiękniejsze zwierzęta na ziemi. Tutaj jest jak w raju. Boże, jak mi się tu podoba...

11 listopada.

Wkrótce zaczyna się sezon polowań. Nie mogę sobie wyobrazić,jak ktoś może chcieć zabić coś tak wspaniałego, jak jeleń. Mam nadzieję,że wreszcie spadnie śnieg.

20 grudnia.

Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się i wszystko było przykryte biała kołdra. Widok jak z pocztówki bożonarodzeniowej.Wyszliśmy na zewnątrz, odgarnęliśmy śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdową. Zrobiliśmy sobie świetną bitwę śnieżną (wygrałem!), apotem przyjechał plug śnieżny, zasypał to co odśnieżyliśmy i znowu musieliśmy odśnieżyć drogę dojazdową. Kocham Beskidy.

12 grudnia.

Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Plug śnieżny znowu powtórzył dowcip z drogą dojazdową. Po prostu kocham to miejsce.

19 grudnia.

Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdną drogę dojazdową nie dojechałem do pracy. Jestem kompletnie wykończony odśnieżaniem Pi**rzony plug śnieżny!

2 grudnia.

Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Całe dłonie mam w pęcherzach od łopaty. Jestem przekonany, że pług śnieżny czeka tuż za rogiem, dopóki nie odśnieżę drogi dojazdowej. Sk****syn!

25 grudnia.

Wesołych Pie****nych Świąt! Jeszcze więcej gównianego śniegu. Jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten sk****syn od pługu śnieżnego... przysięgam- zabiję! Nie rozumiem, dlaczego nie posypią drogi solą, żeby rozpuściła to gówno.

27 grudnia.

Znowu to białe kur..stwo spadło w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa, z wyjątkiem odśnieżania drogi dojazdowej za każdym razem, kiedy przejechał plug. Nigdzie nie mogę dojechać. Samochód jest pogrzebany pod górą białego gówna. Meteorolog znowu zapowiadał dwadzieścia piec centymetrów tej nocy. Możecie sobie wyobrazić, ile to oznacza łopat pełnych śniegu?

28 grudnia.

Meteorolog się pomylił ! Tym razem napadało osiemdziesiąt pięć centymetrów tego białego ku**stwa. Teraz to nie odtaje nawet do lata. Pług śnieżny ugrzęzł w zaspie a ten ch*j przyszedł pożyczyć ode mnie łopatę ! Powiedziałem mu, ze sześć już połamałem kiedy odgarniałem to gówno z mojej drogi dojazdowej, a potem ostatnią rozpier**liłemm o jego zakuty łeb.

4 stycznia.

Wreszcie wydostałem się z domu. Pojechałem do sklepu kupić coś dojedzenia i kiedy wracałem, pod samochód wpadł mi pie***lony jeleń i całkiem go rozjebał. Narobił szkód na trzy tysiące. Powinni powystrzelać te sk**wysyńskie jelenie. Że też myśliwi nie rozwalili wszystkich w sezonie!

3 maja.

Zawiozłem samochód do warsztatu w mieście. Nie uwierzycie, jak zardzewiał od tej je*anej soli, którą posypują drogi!

18 maja

Przeprowadziłem się z powrotem do miasta. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś, kto ma odrobinę zdrowego rozsądku, może mieszkać na jakimś zadupiu w Beskidach !!!


Są zawody kto najdłużej wytrzyma w wodzie. Pierwszy pan wytrzymał 1 min. i wszyscy ludzie go pytają jak to zrobił. A on odpowiedział:
- 'Trening, trening i jeszcze raz trening.
Następny pan wytrzymał 2 min. i znowu wszyscy ludzie go pytają jak to zrobił. A on odpowiedział:
- 'Trening, trening i jeszcze raz trening.
Następny pan wytrzymał 3 min. i wszyscy ludzie pytają jak to zrobił. A on na to:
- Trening...
Następny pan przyszedł, wchodzi do wody - 1 min. nic, 2 min. nic, 3 min. nic, po 4 minucie wychodzi, ledwo oddycha, więc lekarze szybko podbiegli, ale na szczęście nic się nie stało, wszyscy ludzie pytają jak on to zrobił, a on na to:
- Gdzieś musiałem gaciami zahaczyć!


Jechał facet samochodem, a że samochód dobry, szybki, to sobie nie żałował. Mimo że mokro, ślisko, to na liczniku 150 km/h..., 180 km/h..., 220 km/h..., 250 km/h..., aż tu nagle zakręt, za zakrętem furmanka. Nic się nie dało zrobić, jedno wielkie rozpierdziu, z furmanki drzazgi, konie latają w powietrzu, woźnicy urwało nogi. Zatrzymał się facet po tych kilkuset metrach, i patrzy, o k..., ale jatka. Nic to, myśli, jatka nie jatka, może kto przeżył i trzeba mu pomoc. Podchodzi bliżej, a tam konie z bebechami na wierzchu, ledwo dychają. Jako trzeba by je dobić, co się ma gadzina męczyć. Złapał za siekierę, która wypadła z furmanki i do jednego konia, do drugiego... pozarąbywał na śmierć. Stoi i rozgląda się, co dalej, zauważył woźnicę. Woźnica na to, podciągając koc i przykrywając urwane nogi:
- Panie! Nawet mnie, ku..., nie drasnęło!


Pewnego dnia szef dużego biura zauważył nowego pracownika.
Kazał mu przyjść do swego pokoju.
-Jak się nazywasz?
-Jurek - odparł nowy.
Szef się skrzywił:
-Słuchaj, nie dociekam, gdzie wcześniej pracowałeś i w jakiej atmosferze, ale ja nie zwracam się do nikogo w mojej firmie po imieniu.
To rodzi poufałość i może zniszczyć mój autorytet.
Zwracam się do pracowników tylko po nazwisku, np. Kowalski, Malinowski.
Jeśli wszystko jasne, to jakie jest twoje nazwisko?
-Kochany - westchnął nowy. - Nazywam się Jerzy Kochany.
-Dobra, Jurek, omówmy następną sprawę


Facet w samolocie żali się sąsiadowi:
- Bo mnie, proszę pana, nic nie wychodzi, zawsze mam pecha!
W tym momencie wychodzi stewardessa i ogłasza, ze samolot spada do morza:
- Ale proszę nie panikować, otrzymacie państwo gwizdki do odstraszania
rekinów.
- Ta, akurat, zobaczy pan - mówi ten pechowiec - albo dostane gwizdek bez
dziurki, albo rekiny będą głuche!


Japońska korporacja Seiko zdecydowała się naprawić zegar na Wieży Mariackiej...
Teraz bawi nas 16 melodiami i można z nim nurkować na głębokość 300 metrów ;)


Dwóch Arabów miało w USA sprawy do załatwienia. Udało im się
załatwić je za jednym zamachem...


Jedzie arab na wielbłądzie przez pustynie. Po chwili wyprzedza go rowerzysta. Zdziwiony arab przyspiesza zatrzymuje rowerzystę i pyta.
- Taki upał a pan na rowerze? nie jest panu gorąco?
Rowerzysta na to.
- Bo widzisz, kiedy jadę szybko to pęd powietrza mnie ochładza.
Po chwili arab wykorzystuje zdobytą wiedzę i coraz bardziej pogania swojego wielbłąda.
Po pewnym czasie wielbłąd pada martwy z wycieńczenia.
Arab staje obok i stwierdza:
- A to ku**a zamarzł!


Blondynka pyta swojego chłopaka
- Czy to prawda że płazy nie mają mózgu
- Prawda żabciu


Jasio wchodzi do łazienki gdy mama się kąpie i pyta:
-Mamo co ty masz tam pomiędzy nogami?
Mama na to
-Szczoteczkę
Jasio
-A tata ma lepszą bo na patyku
Mama
-A skąd wiesz?
Jasio
-Bo widziałem jak wczoraj sąsiadce zęby czyścił


Jadą samochodem dwa geje. Nagle jakiś samochód im wjeżdża w tył. Wszyscy trzej wysiadają. Na to ten co co wjechał w gejów mówi
- Dobra, dam wam 50 zł ale nie dzwońcie na policje
Na to jeden gej do drugiego:
- Jasiu...dzwoń po policje
- Dobra dam wam 500 zł, ale nie dzwońcie na policje
- Jasiu...dzwoń na policje
- No niech wam będzie dam wam 1000zł - mówi sprawca wypadku
- Jasiu dzwon po policje - mówi jeden z gejów
Na to wkurzony sprawca:
- To ch*j wam w d**ę!
A na to gej do geja:
- Jasiu... pan się chce dogadać


Nowy ksiądz był spięty jak prowadził swoją pierwszą mszę w parafii, więc poprosił kościelnego, żeby mógł do świętej wody dołożyć kilka kropelek wódki, aby się rozluźnić. I tak się stało. Na drugiej mszy zrobił tak samo i czuł się tak dobrze (a nawet lepiej) jak na pierwszej mszy, ale gdy wrócił do pokoju znalazł list:

DROGI BRACIE
- Następnym razem dołóż kropelki wódki do wody, a nie kropelki wody do wódki
- Na początku mówi się "Niech będzie pochwalony", a nie "k.... mac"
- Po drugie, Jezusa ukrzyżowali Żydzi, a nie Indianie,
- Po trzecie Kain nie ciągnął kabla, tylko zabił Abla,
- Po czwarte po zakończeniu kazania schodzi się z ambony po schodach, a nie zjeżdża po poręczy.
- A na koniec mówi się Bóg zapłać a nie Ciao
- Krzyż trzeba nazwać po imieniu a nie to "duże t"
- Nie wolno na Judasz mówić "ten skur**syn"
- Na krzyżu jest Jezus a nie Che Guevara
- Jest 10 przekazań a nie 12;
- Jest 12 apostołów a nie 10;
- Ci co zgrzeszyli idą do piekła, a nie w pi*du;
- Inicjatywa, aby ludzie klaskali była imponująca, ale tańczyć makarenę i robić "pociąg" to przesada;
- Opłatki są dla wiernych a nie na deser do wina;
- Pamiętaj, że msza trwa godzinę, a nie dwie polówki po 45 minut;
- Poza tym Maria Magdalena była jawnogrzesznicą a nie ku**ą;
- Jezusa ukrzyżowali, a nie zaj**ali
- Ten obok w "czerwonej sukni" to nie był transwestyta, to byłem ja, Biskup.
- I w końcu Jezus był pasterzem a nie pierd***nym domokrążcą!


Na brzegu morza siedzi rybak - podchodzi do niego bankier i pyta:
- Czemu nie łowisz? łowiłem rano!
- Ale jakbyś łowił zamiast siedzieć to mógłbyś kupic wieksza łódź, łowic wiecej ryb...
A po co? pyta rybak.
- Jak to po co! Mógłbyś kupić kilka lodzi i zatrudnić ludzi i zarabiać mnóstwo
pieniędzy!
- Ale po co? - powtarza rybak.
- Jak to po co? Dziwi sie bankier
- Jakbyś tyle kasy zarobił to mógłbyś leżeć sobie na plaży i nic nie robić!!!
- A co JA TERAZ ROBIĘ? - zapytał rybak leniwie pykając fajeczkę z kufelkiem w dłoni....


Dyrektor szkoły przechodzi korytarzem obok klasy, z której słychać straszny wrzask. Wpada, łapie za rękaw najgłośniej wrzeszczącego, wyciąga go na korytarz i stawia w kącie. Po chwili z klasy wychodzi kolejnych trzech młodzianów, którzy pytają:
- Czy możemy już iść do domu?
- A z jakiej racji?
- No... przecież skoro nasz nowy pan od matematyki stoi w kącie, to chyba lekcji nie będzie, prawda? :)


Autobus pelne siostr zakonnych mial wypadek, nikt nie przezyl.
Stawia sie kolejka siostr by wejsc do nieba.
Swiety Piotrek pyta pierwszej z nich:
- Jakie grzechy masz siostra na sumieniu
Ona na to:
- Ja dotykalam narządu męskiego palcem
Swiety Piotr:
- Nie dobrze. Widzisz tamta fontanna? Tam jest woda święcona. Wółż tam palec i wchodź do nieba.
Druga siostra mowi:
- Ja Swiety Piotrze dotykałam narządu męskiego ręką
Świety Piotr:
- No nie dobrze, idź do fontanny i wkładaj tam rękę. Wchodź potem o nieba.
Nagle z samego końca kolejki podbiega jak oszalała jedna z sióstr z panika i z przerażeniem prosi Świętego by teraz była jej kolej.
Piotr pyta:
- Siostro a dlaczego taki pospiech?
Ona na to:
- Święty Piotrze ja muszę teraz spłukać w fontannie gardło zanim siostra Lourdes pomyje sobie d**ę


Rozmowa pracownika banku z klientem:
- Dzień dobry, ja dzwonię z Banku Dominet.
- Do czego?


12-letni synek, pyta sie ojca (w miescie otwarto wlasnie agencje
towarzyska):
- Tato, a co właściwie robi się w takiej agencji?
Ojciec mocno zakłopotany odpowiada:
- Synku, ogólnie rzecz biorąc można powiedzieć, że robi się tam człowiekowi dobrze.
Synek jest ciekawy. Raz dostaje od ojca pieniądze na kino, ale zamiast na film biegnie do owej agencji i dzwoni do drzwi. Otwiera mu zdziwiona pani:
- A co ty chłopczyku chciałeś?
- No, chciałem, żeby mi zrobić dobrze, mam nawet pieniądze!
Pani zaprosiła chłopca do środka, następnie zaprowadziła go do
kuchni, ukroiła trzy duże pajdy świeżego chleba, posmarowała masłem i miodem i podała chłopcu.
Chłopiec wpada do domu i krzyczy:
- Mamo, tato, byłem w agencji towarzyskiej
Ojciec mało nie spadł z krzesła, mamie oczy nas wierzch wyszły.
- I co?! - pytają nieśmiało rodzice
- Dwie zmogłem, ale trzecią już tylko wylizałem


W pewny Radzieckim szpitalu pacjenta bolała głowa.
Ordynator z braku innych leków zalecił położyć mu jajka na czole.
Po godzinie pyta sanitariusza :
- I co ? Pomogło ?
- Niestety nie, pacjent zmarł.
- Jak to ? A położyliście mu jajka na czole ?
- Nie. Dociągnęliśmy tylko do pępka ...


Małżeństwo wybrało się na wczasy. Po drodze zatrzymali się na noc w hotelu.
Rano poprosili o rachunek za dobę hotelową. Ku ich zdziwieniu zobaczyli, że rachunek opiewa na zawrotną sumę 3000 zł.
- Dlaczego tak dużo? Przecież spędziliśmy tu tylko kilka godzin! - pyta mąż.
- To jest standardowa stawka za nocleg - odpowiada recepcjonista.
Małżeństwo zażądało spotkania z dyrektorem, który spokojnie wysłuchał zażaleń i stwierdził:
- Proszę państwa, prowadzimy luksusowy hotel, jest on wyposażony w kilka basenów, wielką salę konferencyjną, saunę i solarium. Wszystko to było do państwa dyspozycji.
- Ale my z tego nie skorzystaliśmy!
- Ale mogli państwo! I za to trzeba zapłacić.
Mężczyzna wyciąga wreszcie z portfela 300 złotych i wręcza dyrektorowi.
- Przepraszam, ale tu jest tylko 300 zł.
- Zgadza się.
- Obciążyłem państwa rachunkiem opiewającym na 3000 zł.
- Pozostałe 2700 zł to rachunek dla pana za przespanie się z moją żoną - mówi mężczyzna.
- Ale ja nie spałem z pana żoną! - krzyczy dyrektor.
- Cóż, była do pana dyspozycji.


Dlaczego zwolniłem swoją sekretarkę?
- Posłuchaj! Dwa tygodnie temu były moje urodziny, ale jakby tego nikt nie zauważył. Miałem nadzieję, że rano przy śniadaniu żona złoży mi życzenia. Może nawet będzie miała jakiś prezent. Nie powiedziała nawet "cześć kochanie", nie mówiąc już o życzeniach. Pomyślałem, że chociaż dzieci będą pamiętały, - ale zjadły śniadanie, nie odzywając się ani słowem. Kiedy jechałem do pracy czułem się samotny i niedowartościowany. Jak tylko wszedłem do biura, sekretarka złożyła mi życzenia urodzinowe i od razu poczułem się dużo lepiej. Ktoś pamiętał. Pracowałem do drugiej. Około drugiej sekretarka weszła i powiedziała:
- Dzisiaj jest taki piękny dzień, w dodatku są pana urodziny, może zjemy gdzieś razem obiad? Zgodziłem się, - bo była to najmilsza rzecz, jaką od rana usłyszałem. Poszliśmy do cudownej restauracji, zjedliśmy obiad w przyjemnej atmosferze i wypiliśmy po lampce wina. W drodze powrotnej do biura sekretarka powiedziała:
- Dzisiaj jest taki piękny dzień - czy musimy wracać do biura?
- Właściwie to nie - stwierdziłem.
- No to chodźmy do mnie - zaproponowała.
U niej wypiliśmy jeszcze po lampce koniaku, porozmawialiśmy chwilę, a ona zaproponowała:
- Czy nie będziesz miał nic przeciwko temu, jeśli pójdę do sypialni przebrać się w coś wygodniejszego?
- Jasne - zgodziłem się bez wahania.
Poszła do sypialni, a po kilku minutach wyszła. niosąc tort urodzinowy, razem z moją żoną, dziećmi i teściową. Wszyscy śpiewali "Sto lat" a ja. k***a, siedziałem na kanapie. W samych skarpetkach.


Strony:
1 2 3 4 5 nastepna ostatnia












Copyright @ 2010 Ekomer. All rights reserved Regulamin | Polityka cookies | Rejestracja | Logowanie
Wykonanie KOTNIS.pl